Po powrocie z majowego urlopu, pełna wrażeń – zwiedziłam między innymi Monte Cassino, co było bardzo wzruszającym momentem mojej wycieczki – popędziłam do naszego Hospicjum i… nie zastałam w pokoju pani E.K. Poszłam zapytać, gdzie ją przeniesiono i dowiedziałam się, że … do Nieba. Trudno było mi w to uwierzyć, bo dwa tygodnie wcześniej bardzo długo rozmawiałyśmy, a właściwie ja słuchałam jej opowiadań. Umówiłyśmy się na moje sprawozdanie z wycieczki. Była wtedy w świetnej formie i jej stan od kilku dni wyraźnie się poprawiał. I dlatego, choć takich sytuacji można się w tym miejscu spodziewać, tym razem wiadomość o odejściu pacjentki był dla mnie prawdziwym szokiem.
Czasem tak niestety bywa, że stan chorych w hospicjum pogarsza się niespodziewanie i tak właśnie było z panią E.K.
Była w naszej placówce krótko. Była ciężko chora. Wiedziała o tym, opowiedziała mi swoją historię. Nie tylko choroby, ale niemal całego życia. Chwaliła lekarza, który ją operował, a także osoby, które opiekowały się nią w hospicjum. Wspominała o swoim domu rodzinnym, szkole, studiach, młodzieńczych miłościach, narzeczonych, których „odprawiała” jej mama, o fasonach sukienek, które pamiętała z różnych ważnych spotkań, o pracy. I w tym jej kieleckim miejscu pracy miałyśmy wspólnego znajomego, co chyba nas jakoś zbliżyło, bo po tym odkryciu bardzo wiele miała mi do powiedzenia. O wszystkich historiach mówiła wspominając rzeczy miłe, czasem śmieszne. Żadnych pretensji i żalu. Przy naszym ostatnim spotkaniu, schowała pod kołdrę dzwoniący telefon, choć ja pomyślałam, że skoro ma rozmowę, to pójdę do innego pacjenta. Jednak Pani E.K. powiedziała, że to telefon od koleżanki z Irlandii i że z nią może przecież porozmawiać później, bo teraz ma mnie blisko przy sobie. No tak, rzeczywiście byłyśmy blisko, bo prosiła mnie, żebym usiadła na łóżku.
Na stoliku miała prawie ususzoną różę w szklanym pudełeczku, którą przywiozła jej siostra. Pani E.K. zapomniała historię tej róży i chcąc mi ją przekazać, zatelefonowała do siostry. Dowiedziałam się, że to róża św. Rity przywieziona z Krakowa, gdzie siostra pani E.K. modliła się za nią w kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej, gdzie 22-go każdego miesiąca odprawiane są nabożeństwa do św. Rity. Pewnie prosiła Najwyższego, za pośrednictwem tej patronki spraw trudnych i beznadziejnych, by jej siostra nie cierpiała. Już na pewno nie cierpi.
Do zobaczenia E.K. …
Wolontariuszka J.
Piękne wspomnienie.❤️